poniedziałek, 11 maja 2015

Od Clockwork Do Jeff'a

Obudził mnie monotonny odgłos deszczu rytmicznie uderzającego o podłoże. Wiedziałam, że nie zasnę ponownie. Westchnęłam i niechętnie opuściłam ciepłe łóżko. Dawno nie spałam w takim łóżku. Uśmiechnęłam się do siebie ponuro na pewne wspomnienie. Pewne rzeczy zaczęłam doceniać dopiero wówczas, kiedy je utraciłam. Na własne życzenie zresztą.
Zajrzałam przez niewielkie okienko, rejestrując wszystkie szczegóły. Zobaczyłam brukowaną uliczkę, kilka szarawych budynków i samotne drzewo pozbawione liści. Po uliczce przechadzał się człowiek wsparty na lasce. Zgarbiony. Najprawdopodobniej stary. Było jasno, ale ciężkie, deszczowe chmury i tak miały szarawy odcień.
Zrobiłam względny porządek z włosami sterczącymi na wszystkie strony świata, założyłam ulubioną białą koszulkę odsłaniającą ramiona i wsunęłam wysokie buty. Wdrapałam się na parapet, otworzyłam okno i miękko wyskoczyłam z mieszkania. Natychmiast pochłonęło mnie przenikliwe zimno. Przyspieszyłam. Po kilku minutach szybkiego marszu dotarłam do wioski. Podeszłam do pierwszej lepszej chaty i już chciałam otworzyć drzwi, gdy...
Ktoś zrobił to ułamek sekundy przede mną. Chłopak odwrócił się i ujrzałam jego blizny, idące niemal do kości policzkowej.
-Witaj, o pani! - powiedział i udał, że się kłania. - Nie chcę pani niepokoić, ale obawiam się, iż będzie musiała pani udać się gdzie indziej.
-Czyżbyś sugerował mi, że mam opuścić moją upatrzoną ofiarę? Dobre sobie.
Gdy nie zauważyłam jego reakcji, oparłam się o drzwi domu plecami.
-Słuchaj, są trzy wyjścia. Albo robię to sama, albo ty razem ze mną, albo nikt. Co wybierasz? - Spojrzałam na niego wyczekująco.

< Jeff? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz